Sycylijska granita
Granita, kuzynka włoskiego gelato, to mrożony deser na bazie wody, cukru i najczęściej soków owocowych. Od sorbetu różni się ziarnistą strukturą lodu (wł. grano oznacza ziarno). Na Sycylii często jada się ją na śniadanie w towarzystwie brioszki z pomponikiem (brioche co il tuppo). Granita pochodzi z czasów panowania arabskiego na wyspie w IX i X wieku, kiedy zbierano śnieg z Etny i przechowywano go w grotach niveri, a następnie polewano syropami owocowymi1.
Jak smakuje granita? Przypomniała mi się scena z filmu „Miasto aniołów”, (1998) kiedy Seth pyta Maggie o smak gruszki:
– Jaka ona jest? Jak smakuje? Opisz ją jak Hemingway.
– Smakuje jak… gruszka. Nie wiesz, jak smakuje gruszka?
– Nie wiem jak smakuje tobie.
– Jest słodka, soczysta, delikatna i ziarnista jak cukier w ustach. Jak mi poszło?
– Wspaniale.
Moglibyśmy to samo powiedzieć o smaku granity. Powinna być kremowa i orzeźwiająca, o śniegowej konsystencji i intensywnym smaku sezonowych składników. Najczęściej spotkamy granitę cytrynową (limone), migdałową (mandorla), kawową (caffè), pistacjową (pistacchio) i z morwy (gelso). Moim zdaniem najsmaczniejsza granita jest w Katanii i w jej okolicach. Moja ulubiona to ta z pistacji z Bronte, o aksamitnym i wyrazistym smaku, cudownie zielona.

Granita to nie tylko deser, to symbol lata, choć można się nią delektować każdego dnia przez cały rok. Jeśli odwiedzisz Sycylię, to koniecznie posmakuj tego rarytasu, w którym zaklęta jest cząstka niezwykłej wyspy, z jej historią i tradycją.
Gdybyśmy zrobili ten sam eksperyment, jak we wspomnianym filmie, to Ernest Hemingway z AI tak opisałby smak granity…
Ach, granita. Sycylijska granita. Siedzisz w cieniu na piazzetta w Taorminie, słońce pali jak ogień artyleryjski, a ty zamówiłeś granitę cytrynową. Kelner stawia przed tobą szklankę – lód starty tak drobno, że wygląda jak śnieg na Monte Grappa, ale ten śnieg smakuje jak niebo. Pierwsza łyżka. Zimno uderza w podniebienie jak skok do morza o świcie. Czysta, ostra cytryna – nie ta słodka amerykańska bzdura, ale prawdziwa cytryna, która rosła pod sycylijskim słońcem i ma w sobie całą moc tej wyspy. Kwaśna jak pierwszy dzień wojny, ale potem… potem przychodzi słodycz, delikatna, nie narzucająca się. Lód topi się na języku. Szybko. Musisz jeść szybko, bo czas jest wrogiem granity. Jak wszystkiego, co dobre w życiu. Każda łyżka to mały chłodny wybuch przeciw upałowi, przeciw nudzie, przeciw wszystkiemu, co ciężkie i trudne. W Katanii jedli granitę do brioche na śniadanie. Mądry naród, ci Sycylijczycy. Wiedzą, że życie jest kruche jak lód i trzeba brać to, co dobre, kiedy można. Granita nie czeka. Jak miłość. Jak szczęście. Zostaje tylko słodki ślad na wargach i wspomnienie zimna, gdy słońce znów zaczyna palić2.